poniedziałek, 21 grudnia 2015

Tak à propos różnych wypadków

Paryż rozpoczyna kampanię „Paris We Love You” w social mediach. Po listopadowych zamachach zmalała liczba turystów odwiedzających tę piękną stolicę. Nadeszła niespodziewanie chwila, kiedy mój Paryż musi przekonać świat o bezpieczeństwie miasta. Jaki będzie efekt? Czy polecimy witać Nowy Rok nad Sekwanę? Pewnie tak. Przecież to, co tam się zdarzyło 13 listopada, mogło się zdarzyć wszędzie.

Tak à propos różnych wypadków. Oburza mnie fakt, że klienci Orange Polska, czy ING Bank Śląski spodziewają się, wyobrażają sobie, że ambasadorzy marek nie mają swojego własnego życia, swoich indywidualnych poglądów, preferencji. Dziwi mnie fakt, że angażowanie się ambasadorów w politykę i związana z tym krytyka przenosi się na samą markę. Zastanówmy się, dlaczego podmiot wybiera na ambasadora, np. Tomasza Karolaka albo Piotra Adamczyka? Czy nie ze względu na wizerunek sceniczny, filmowy, charakter odgrywanych przez te osoby postaci? Czy nie dlatego, że lubimy „Ludwika Boskiego” albo szanujemy papieża Polaka? Bank słusznie zapewnia, że nie utożsamia się z poglądami politycznymi aktora — czyli osoby, która zawodowo realizuje różne zadania aktorskie.
19 grudnia, w sobotę ambasador innej marki wziął udział w krakowskim marszu Komitetu Obrony Demokracji. Reakcja klientów ING BŚ — czy „bank w osobie Kondrata atakuje legalnie wybrany rząd?”. „W poniedziałek z rana zamknę swoje konto w @INGBankSlaski. Opłacanie politycznie zaangażowanych działaczy nie za moje pieniądze”. To znaczy, że klient nie wybiera banku ze względu na ofertę, jaką ma do zaproponowania. Na litość boską, czy o tym, kto się ma zająć naszymi pieniędzmi decyduje aktor, który grał w „Dniu świra” czy „C.K. Dezerterach”. Czy słychać jak to brzmi? Przecież marketing, reklama, to „tylko” albo „aż” przyciągnięcie naszej uwagi, a potem idźmy do konkretów, przeanalizujmy propozycję, jej przydatność i użyteczność dla nas.

środa, 16 grudnia 2015

Ambasadorzy Twojej marki.

Jako rasowa „pijarówka” nieustannie będę wskazywać na zasadność łączenia działań public relations z działaniami marketingowymi w celu przeprowadzenia skutecznej promocji marki. Weźmy przykład z naszej grupy Q jak Quality, - autorska Pracownia Ślusarstwa i Kowalstwa Artystycznego Andrzeja Chwaji z Krakowa. Poniżej dwie realizacje Pracowni.
  
Kominek.

Zafascynował mnie artykuł na Proto.pl próbujący odpowiedzieć na pytanie "Dlaczego w 2016 roku marki będą musiały być dziesięć razy mocniejsze." Poniżej fragmenty ;-)

Materiał opiera się na publikacjach z moz.com oraz Bloomberga. Lubimy takie tematy. Jestem absolutnie za tworzeniem i propagowaniem najwyższej jakości. Nasze Q, jak Qquality, to właśnie propagowanie dobrej marki.

Serwis moz.com zapowiada, że „(...) Bycie „dobrym” już nie wystarcza. Ze względu na obecne trendy w 2016 roku firmy powinny stać się „markami x 10” – dziesięciokrotnie bardziej rozpoznawalnymi, dziesięć razy częściej polecanymi oraz dziesięć razy bardziej godnymi zaufania.
Czemu marki będą musiały być jeszcze mocniejsze? Ze względu na coraz mniejsze znaczenie świata porządkowanego przez przeglądarkę Google. (…). Przy coraz większej popularności smartfonów właściwie cały świat jest w zasięgu kciuka (…). W związku z tym pojawił się nowy model konsumenta: oczekującego treści dobrej jakości (ze względu na mnogość łatwo dostępnych źródeł, co zwiększa konkurencję), poszukującego rozrywki oraz autentyczności w przekazie marek, niecierpliwego. Dodatkowo coraz ciężej będzie utrzymać uwagę takiego klienta.(...)
Eric Enge, wskazuje na moz.com na kilka istotnych zmian w otoczeniu marek. Po pierwsze wspomina o zmianach pokoleniowych. Pokolenie „millenialsów” nie tylko jest bardziej przyzwyczajone do ciągłych zmian w świecie technologii, ale także będzie miało ogromną siłę nabywczą. Według najnowszych prognoz „osoby urodzone między 1980 a 2000 rokiem odziedziczą ok. 30 bilionów dolarów, których dorobiły się wcześniejsze pokolenia. (…).”
Najbliższa przyszłość zmusi firmy do tego żeby, „(…) najbliższe otoczenie traktować jako wielki, połączony ekosystem. Informacja o każdym fałszywym ruchu firmy szybko się rozprzestrzeni. Z drugiej strony firmy powinny dbać o relacje z każdym członkiem internetowej społeczności i nie wahać się udostępniać treści tworzonych przez innych – o ile są one przydatne dla odbiorców. W ten sposób stworzą grupę osób, będących dobrowolnymi ambasadorami danej marki (…).”

Balustrada.
Zdjęcia  realizacji tej właśnie pracowni nie są tutaj przypadkowe. Właśnie tworzymy grupę osób, będących dobrowolnymi ambasadorami marki Pracownia Ślusarstwa i Kowalstwa Artystycznego Andrzej Chwaja W 2016 roku, z okazji 30 -lecia istnienia Pracowni, Pan Chwaja planuje wypuszczenia jubileuszowej kolekcji. Będziemy przy tym :-).


czwartek, 3 grudnia 2015

Tworzę styl na zysk.

DIALOG Z MARKETINGIEM.
Wedle mojej ponad 20 letniej mądrości PR jest przede wszystkim zorientowany na budowanie poprawnych relacji z otoczeniem, czyli skuteczną komunikacją, prezentację, polepszanie współpracy i prewencję raczej niż działanie w kryzysie. Tym samym public relations kładzie podwaliny pod skuteczny marketing. I teraz uwaga, będę wychwalać PR; -) Dobry specjalista od PR-u, czyli obeznany z ekonomią, budowaniem strategii działania, marketingiem, promocją i reklamą jest w stanie wyprodukować content, który będzie optymalny. Tzn. rzetelny, merytorycznie, zgodny z naczelnym przekazem informacyjnym, dostosowany do odpowiedniej grupy odbiorców, atrakcyjny pod względem reklamowym i dający na końcu szansę na osiągniecie wymiernego, ekonomicznego celu. Nie bez powodu PR miał być ustawiany w strukturze organizacyjnej obok komórki zarządu firmy.
Po wielokroć pracowałam z działami marketingu, które przy pierwszych spotkaniach nie wyobrażały sobie jak mogę połączyć ich zamierzenia z misją, strategią spółki i naczelnym przekazem komunikacyjnym na ten moment? Zawsze się udawało. Wszak specjalistą od komunikacji jestem; -) Co ostatecznie przekonywało? Kasa. Bo jeśli linie przekazu marketingowego ustawić zgodne z naczelnym i stworzyć jeden content i „puścić” go na zewnątrz to powstanie jeden czytelny przekaz. Ponadto zaoszczędzi się czas i pieniądze a efekt końcowy.będzie większy. Który zarząd oprze się, optymalizacji kosztów?
Chociaż moi młodsi koledzy twierdzą, że mimo bliskiej współpracy, zintensyfikowanej wspólną platformą działania, jaką są media społecznościowe, agendy PR i marketingu zasadniczo się różnią. Według tych opinii marketing to rynek, konsumenci i popyt a PR to wizerunek, media, odpowiedzi krawat i przekłamywanie prawdy, czyli wpieranie klientom i otoczeniu, że czarne, to białe. Dla nich pokaz mody Ewy Minge z łysymi modelkami,  nie zarabia pieniędzy na wsparcie dla chorych na raka ale jest jedynie kiepskim PR samej projektantki. Dla mnie to właśnie spójność działań marketingu i PR. Przyciągniecie klientów kolekcji, wpłynięcie na jej sprzedaż i tym samym pozyskanie kasy na wsparcie walczących z rakiem.
Uważam, że współpraca jest konieczna i jej brak może wyrządzić dużą szkodę przedsiębiorcom. Warto głosić, że rozsądny pijarowiec jest dobrym managerem i wie, że działalność wszystkich komórek (również PR i marketingu) w firmie ma ostatecznie służyć generowaniu zysku.
Trzeba natomiast produkować content coraz lepszej, jakości, unikalny, wyspecjalizowany, adresowany do specyficznego użytkownika, który z roku na rok staje się coraz bardziej wyedukowany i co za tym idzie, wymagający. Przełożyło się to już na specjalizacje w ramach samego PR, który docelowo będzie się składał z ekspertów z różnych dziedzin. Ja na ten przykład reprezentuję Inwestor Relations i moje Biuro Komunikacji Masowej jest po to, aby „Tworzyć styl na zysk”.

DIALOG Z KONSUMENTEM I ODBIORCĄ.
Totalna mobilność spowodowała, że komunikacja z konsumentem przestała być jednokierunkowa. Dziś poza wręcz natychmiastową informacją zwrotną mamy inicjację kontaktu przez konsumenta i odbiorcą treści, oferty, osób. Patrz ostatnia afera hejtowa i oburzenie niektórych celebrytów, że"media dały głos ludziom, którzy nie znają się na tym, co mówią" (E.Pazura). Co nie znaczy, że popieram "intenetowy hejt". Pamiętam jednak treści na forach internetowych dotyczące spraw moich spółek. Dyskusje w necie, opinie konsumentów, telewidzów, odbiorców treści SĄ i pewnie POZOSYTANĄ z nami na wieki wieków. 
„Wchodzimy w epokę, kiedy na skutek gęstniejącej sieci powiązań organizacjom coraz ciężej będzie zamiatać niewygodne fakty i wpadki pod dywan. Zakrawa na pewną ironię, że większa transparentność i odpowiedzialność już niedługo będą tutaj normą nie za sprawą jakiejś rewolucji moralnej, ale po prostu wymuszone postępem technologicznym. Ukrywanie prawdy stanie się na pewnym etapie po prostu niemożliwe i PR będzie odgrywać fundamentalną rolę w budowaniu i utrzymywaniu reputacji biznesu i różnego rodzaju organizacji.” (blog.vertigo.org.pl).

środa, 2 grudnia 2015

Copyright

Nie tak dawno zajmował mnie temat logo dla mojej skromnej osoby i mojego nowego projektu. Jaki znak graficzny najtrafniej mnie scharakteryzuje? Propozycje, jakie otrzymałam od mojego grafika poddałam krytycznej ocenie znajomych. Taka grupa fokusowa. W konsekwencji wybrałam to, co ja najbardziej czułam. Ktoś zadał mi pytanie? A w jaki sposób to Ciebie reprezentuje? Odpowiedziałam sobie na tak zadane pytanie i już, decyzja została podjęta. 
Wiem, że nie tak łatwo jest w przypadku innych podmiotów? To olbrzymie wyzwanie dla projektantów. Jakim znakiem graficznym opatrzyć firmę zajmującą się doradztwem personalnym - teczka, akta, garnitur, lustro...? Albo doradztwem finansowym – pieniądz, walizka pieniędzy, drogi samochód...? Jak stworzyć klarowny przekaz teraz w drodze olbrzymiej konkurencji, kiedy na ten przykład firm doradczych jest bardzo dużo i jak się wyróżnić?
Jaką nazwę, a co dopiero logo dać nowemu touroperatorowi? Czy leżak pod palmą, walizka, parasol są adekwatną identyfikacją? Okazuje się to być nie lada zagadnieniem i wyzwaniem dla projektantów.
Po raz drugi w historii zorganizowana została Ogólnopolska Wystawa Znaków Graficznych. Pierwsza odbyła się w 1969 roku. Tegoroczna ekspozycja zawiera ikoniczne projekty z lat 1945-1969. Możemy tam popatrzeć na dzieła nestorów projektowania i na najnowsze projekty. Twórca wystawy do dzieł z 1969 roku dodał współczesne i tym samym zobrazował historię znaków graficznych oraz identyfikację wizualną ściśle powiązaną z historią naszego społeczeństwa i kraju.
I „…te znaki są fantastyczne. Proste i genialne, ale też w jakiś sposób anachroniczne - pochodzą ze świata, w którym wszystko miało narzucone miejsce i kształt. Zakłady obuwnicze pieczętowały się podeszwą. Zakłady chemiczne - retortą. Przemysł maszynowy nosił w herbie sześciokątną mutrę lub koło zębate.” (Znaki czasu zastrzeżone „Gazeta Wyborcza”)
Po raz kolejny zachwycam się brandami socjalistycznej gospodarki; -) Do moich ulubionych należy znak „Społem” - bardzo mi się spodobał.

Powstał w 1968 roku i do tej pory pozostał niezmieniony. 
A Krajowy Związek Rewizyjny Spółdzielni Spożywców "Społem" istnieje już ponad 130 lat. 


 Dom Towarowy „Telimena”, kolejna ikona znaków i symbol poprzedniej epoki powstał w 1957 r. 
W latach 70 i 80. szyte tam ubrania były luksusem i ostatnim krzykiem mody. Pokazy kolekcji gromadziły tłumy VIP-ów. „W łódzkim Centralu były wtedy dwa stoiska Telimeny, a po dzieła wyobraźni projektantki – Anny Skórskiej pędziły tłumy, wyprzedzając schody„ - napisała Jolanta Bilińska na łamach „Polska Dziennik Łódzki”.
„Romet”, którego logo w latach 60 zaprojektowała bydgoska projektantka a dostosował do charakteru szybko rozwijającego się wówczas zakładu produkującego Jerzy Bonk wciąż żyje jako reprezentacja marki rowerów i motorowerów.  
Nazwy innych, historycznych marek : Fabryka Części Urządzeń do Maszyn Roszarniczych "Noteć" czy Spółdzielnia Inwalidów "Gwarancja" każą się zatrzymać i skupić. Właściwie to brzmią jak opis przedmiotu działania firmy.  Tamta „NOTEĆ”, to zapewne dzisiejsza „Fabryka NOTEĆ, Fabryka Maszyn i Urządzeń do Przemysłu i Górnictwa, Odlewnia Żeliwa”, czyli firma z ponad 50-letnim doświadczeniem w produkcji odlewów żeliwnych, maszyn i części zamiennych.  Na stronie internetowej w zakładce „kontakt” widnieje numer telefonu do „właściciela” – w dzisiejszych czasach zdumiewające;-). 
Taka sobie historia wizualizacji, corporate identity, czyli PR.
A propo`s dawne loga, hasła....W tamtym roku odwiedziłam KOFAMA Koźle S.A.  Dawniej, ( 1969 r.) Kozielska Fabryka Maszyn KOFAMA. Wyobraźcie sobie Państwo, że w halach, pod samym sufitem ciągle wiszą  tablice z motywującymi do pracy hasłami typu: „Chwała ludziom dobrej roboty!”, „Wydajność pracy, gospodarność, oszczędność – to klucz do dobrobytu narodu!”, „Robiąc lepiej, dajemy więcej”. Na moje pytanie -  Czemu wciąż wiszą?- prezes odpowiedział przytomnie - Przecież nie zaprzeczają przyzwoitej robocie. Właściwie to racja.



wtorek, 3 listopada 2015

Przy muzyce i sztuce, czyli we Dworze na Wichrowym Wzgórzu.

Z Cyklu -  Q jak Quality

Rozmowa z Jarosławem Paczkowskim, gospodarzem i animatorem Dworu.


Beata Krzywda-Murowańska: Dawno, dawno temu…?
Jarosław Paczkowski: Dokładnie tak, II połowa XIX wieku, 1876 rok. Pierwszy właściciel cały majątek wraz z dworem w porywie swej szlacheckiej fantazji przegrał w karty. Kolejny, pan Malinowski, zarządzał folwarkiem (300 mórg ziemi), dworem i pięknym zarybionym stawem. Do dworu wiodła długa, różana aleja kończąca się owalnym klombem.
BKM: Teraz też jest bajeczny wjazd.
JP: Staramy się. W rękach Malinowskich dwór i majątek, pozostały do 1936 roku. Potem, przyrodnia siostra pana Malinowskiego, Maria Rusiecka sprzedała odziedziczony, niestety mocno zadłużony, dwór i majątek pochodzącemu z Warszawy, a stacjonującemu w Sandomierzu porucznikowi Wojska Polskiego, Godlewskiemu. Godlewski zarządzał majątkiem i dworem do końca wojny. Potem była tu szkoła powszechna, dzięki czemu dwór ocalał i przez kilkadziesiąt kolejnych lat spełniał ważną społeczną funkcję.
BKM: Jak na dwór ziemiański przystało w każdych warunkach z kagankiem oświaty. Ciągle, jako zalążek Ośrodka nauki, kultury i tradycji?
JP: Trochę tak, ale stał się też budowlaną ruiną. Kiedy go zobaczyliśmy 10 lat temu łza się w oku zakręciła.
BKM: No tak, tym bardziej, że podobno byliście tu obecni już od polowy XX wieku, jak to było?
JP: Faktycznie poniekąd tak. W latach 50 ubiegłego wieku, przez okres 2 lat, w szkole mieszczącej się we Dworze, nauczycielką była chrzestna obecnej współwłaścicielki obiektu…
BKM:... i klamra się zapięła. W tym roku obchodziliśmy hucznie 10-lecie istnienia Waszego Dworu na Wichrowym Wzgórzu.
JP: Tak. Od 2005 roku właścicielem dworu była rodzina Paczkowskich, a od 2013 roku zarządza nim rodzinna spółka „Dwór na Wichrowym Wzgórzu” właśnie.
BKM: Powiedz nam, co pomyślałeś po zakupie tej ruiny XIX wiecznego dworu.
JP: Odbuduję go i pensjonat tutaj zrobię.
BKM: To już się udało. A teraz kolej na Ośrodek kultury i sztuki.
JP: Staramy się, aby tak się stało. Sprzyja nam bardzo tendencja rozwojowa. Coraz więcej osób jest zainteresowanych odwiedzeniem naszego Dworu, spędzeniem tutaj kilku chwil. Dzisiaj mamy już grono Przyjaciół, którzy wręcz mówią, że gdyby tylko czas pozwolił to odwiedzaliby nas częściej i zostawali na dłużej. I wiem, że to nie jest kurtuazja. I frekwencja na koncertach też ciągle rośnie.
BKM: Super gości macie. Ja też coraz częściej przychodzę.
JP: Mówisz o artystach?
BKM: Tak. Kto występował na Waszej scenie?
JP: Nie wiem, kogo wybrać, tak żeby nikogo nie obrazić. Może kilkoro według naszej „księgi gości”? Marek Gałązka, Arek Zawiliński, Asia Pilarska, Robert Kasprzycki, Jan Kondrak, Lubelska Federacja Bardów, Lidia Jazgar i zespół Galicja, Paweł Orkisz, Czerwony Tulipan, Wolna Grupa Bukowina, Małżeństwo z Rozsądku, Zespół Wiatraki, Golec Orkiestra, zespół IRA i Artur Gadowski, Łzy, Don Vasyl i Don Vasyl Junior, Jarek Wasik z zespołem, De Mono, Wanda Kwietniewska z zespołem Wanda i Banda, Gosia Andrzejewicz, Paweł Pawlikowski, Agata Kulesza, Adam Szyszkowski, Sztywny Pal Azji, Kobranocka, Dom o Zielonych Progach, Marek Bałata, Joe Colombo, Piotr Restecki, U Studni, Makar Trio, Na Bani, Paweł Czekalski z Marcepanem, Celtic Tri, Czerwone gitary…….
BKM: Cóż, bez komentarza. Do tego warsztaty malarskie, konkursy poetyckie. Udał Ci się ten biznes?
JP: Tak. Uwielbiam to, co robię. We mnie drzemie też dusza artystyczna. Trochę gram na gitarze, wydałem swój tomik poezji.
BKM:, Czyli jesteś człowiekiem renesansu. Sztuka, biznes, pieniądze, wiem, że też polityka.
JP: Dziękuję za komplement. Dziś widzę, że opłacała się nasza 10-letnia, ciężka praca, remonty, wyrzeczenia. Uparcie twierdziłem, że to zacznie przynosić nam wymierne korzyści. Marzyliśmy owszem o tym, aby był to poza pensjonatem i restauracją również Ośrodek spotkań z artystami, ale teraz, gdy to się dzieje na taką skalę, jesteśmy pozytywnie zaskoczeni.
BKM: To zasługa potencjału, który tkwi w Waszych osobach. Niby tylko Przybysławice a taki kaliber, prawda? Skądś się to bierze. Jestem przekonana, że z Waszej biznesowej intuicji, umiejętności zarządzania i zaangażowania. My promujemy właśnie takich przedsiębiorców jak Ty. 
JP: Zapraszamy Cię na listopadowe Ballady i Romanse do nas.
BKM: Będę na pewno.


czwartek, 29 października 2015

Komunikacja online.

Coraz częściej moi klienci mówią, że jeśliby umieli dotrzeć za pomocą Internetu do grup klientów, którzy ich interesują, to zwiększyliby sprzedaż i ich biznes zacząłby się wówczas kręcić jak należy.
Niestety są też tacy, którzy uważają, że dobry webmaster spokojnie poradzi sobie z przekazywaniem treści przez Internet. A podczas ostatniej konferencji usłyszałam od pewnego naukowca z doktorskim tytułem, że social media to „nowoczesny, innowacyjny sposób zarządzania przedsiębiorstwem.” Tak to też fakty.
Co zrobić, aby skutecznie komunikować to, co chcemy przekazać?
Ktoś kiedyś ostrzegał żeby nie wierzyć temu, który powie, że jak będzie się stosować te i te zasady, i korzystać z takich a takich kanałów komunikacji, to świat stanie przed nami otworem. Nie jest to prawda.  Za każdym razem trzeba zaczynać od nowa, tzn. zapytać się siebie, co chcemy przekazać, po co chcemy wychodzić na rynek, z kim na tym rynku chcemy rozmawiać, potem wybrać narzędzia/kanały komunikacji i kontent i obserwować reakcje otoczenia i korygować na bieżąco, acz delikatnie.
Narzędzia do komunikacji online to serwisy społecznościowe; treściowe; serwisy typu Wikipedia; fora; blogi; mailingi.
Prezes Polskich Badań Internetu twierdzi, że pierwszym medium społecznościowym jest Facebook, drugim są fora a trzecim cała blogosfera. Nie zaniedbywałabym Twittera.
Absolutnie zgadzam się z olbrzymią mocą  komunikacji online. Zgadzam się też z tym, że to nie tylko kolejny kanał komunikacyjny, ale i sprzedażowy. Komunikacyjny, bo zbierający opinie na temat spółki, nowego produktu, marki, nowych kampanii reklamowych, ale nie tylko. Bardzo często jest to też forum dyskusji na temat decyzji strategicznych zarządów, zmian personalnych, polityki podatkowej, cenowej firm.
Na portalu Proto przeczytałam, że amerykańska agencja PR Council przeprowadziła analizę tematu i podobno dyrektorowie działu marketingu twierdzą, że „PR-owcy, powinni odpowiadać w korporacjach za m.in. zarządzanie kryzysowe i relacje z mediami. (…)Wynika z niego, że, podczas gdy dział marketingu i reklamy powinien odpowiadać za takie obszary jak tworzenie narracji, strategii w mediach społecznościowych, brand journasim, social media i relacje z blogerami, rola PR ogranicza się do prowadzenia komunikacji kryzysowej (76 proc.), utrzymywania relacji z mediami (84 proc.) oraz pozycjonowania kadry kierowniczej (75 proc.).”
Nie zgadzam się z tym, że dbanie o wizerunek podmiotu, zarządów ma omijać te kanały. Wręcz uważam, że nie może. Kontent, który tam się pojawia nie pozostaje bez wpływu na postrzeganie przedsiębiorstwa.  Tak samo jak narzędzia, które się wybiera do przesyłania informacji na swój temat. 
Pozwolę sobie sądzić, że jest to błąd komunikacyjny L Ciągle zauważam niezrozumienie na płaszczyźnie PR - marketing. Często spotykałam się z próbami udowadniania, że budowanie relacji z otoczeniem, ma sprowadzać się do dbania o ilość i jakość publikacji w mediach. Absolutnie uważam, że ustawianie spójnej strategii komunikacyjnej podmiotu i jego strategii rozwoju, modelem biznesowym, wizerunkiem osób (również dyrektorów marketingu), marki, produktów spółki jest konieczne dla osiągnięcia sukcesu. Zawsze w podmiotach, które prowadzę rozmawiamy o połączeniu tej komunikacji w całość, aby była komplementarna i służyła przedsiębiorstwu, powodowała klarowny przekaz i przez to pozytywnie wpływała też na poziom sprzedaży.  
Pamiętam czasy, kiedy pewien dom maklerski będący bardzo blisko klienta zastanawiał się czy może sobie stworzyć fanpage? Czy to przystoi, jak wpłynie na ich postrzeganie, na biznes?
Świadomość w tej dziedzinie ciągle pozostawia wiele do życzenia. Działania wizerunkowe w social mediach to olbrzymia wartość sprzedażowa, ale przekłucie jej na wymierny wynik to nie jest częsta umiejętność.
A tak na marginesie, jest takie powiedzenie, często cytowane przez tych, którzy odnieśli sukces finansowy: „pieniądze lubią ciszę”. A rekiny finansowe wręcz twierdzą, „Tisze jediesz dalsze budiesz”…

I jak to się ma do naszej tuby?

środa, 21 października 2015

"Stare ale jare".

No tak, reaktywacja polskich marek. Nie wiem czy dużo się o tym mówi ostatnio, ale ja, jako fascynatka dobrych marek zauważyłam temat. Dla mnie to fajny znak. Podobnie jak reaktywacja gramofonów (nawet Unitra) i płyt winylowych. Ta atmosfera, prawie jak performance.
Przeczytałam, że Bisnode Polska i redakcja „Gazety Finansowej” rozpoczęli cykl artykułów na temat historii i powrotu historycznych polskich marek. Bardzo popieramy.
I tak, kto z Państwa chciałby mieć Warszawę? Chodzi o samochód. Silnik V10 o mocy ponad 600KM. Setkę osiąga w 4 sekundy a kosztuje,  bagatela 1,5 mln zł.  Ja chyba chciałabym.  A Syrenę? Podobno też ma być dostępna. Pewnie też tylko dla kolekcjonerów. Nie mniej jednak będziemy pewnie wszyscy wyglądać „nowej, starej” Syrenki z fabryki FSO i AK Motor. Weszłam też na stronę Ursus S.A. Dziś Ursus, legendarny traktor wraca na światowe rynki. Nie wiem tylko, czemu ich motto brzmi: „europejska, jakość, polski kapitał”. Ja raczej napisałabym „polska marka, polski kapitał” albo „najwyższa, jakość, polski kapitał.” Z tego, co mnie uczono inwestorzy muszą mieć jasny komunikat a ten, którym się obecnie posługują taki nie jest. Ale ważne dla mnie jest to, że podobno polskie ciągniki mają wrócić na wszystkie rynki, na których były obecne kiedyś. Gratulacje.
Idąc dalej, Unitra, też powraca z charakterystycznym dla siebie designem i produktami z „tamtych czasów”.  Byłam na ich stronie. Bardzo dobra! A na niej tekst: „dziś chcemy, aby marka ta powróciła w nowej odsłonie. Ufamy, że to, co pozostało i pewnie jeszcze przez jakiś czas pozostanie w ludzkiej pamięci uda się przywrócić do życia, tak, aby dla kolejnych pokoleń ocalić Unitrę od zapomnienia, bo bez wątpienia jest tego warta.” Mamy w domu radio tej marki. Ciągle działa. Można sobie jeszcze, znów kupić rower z Pegazem, czyli marki Romet, królujący kiedyś na liście prezentów do Świętego Mikołaja.
To oczywiście nie koniec akcji-reaktywacji polskich marek, ale nie o to tu chodzi, aby je wszystkie prezentować. Pochylamy się nad zjawiskiem, tendencją, która nam bardzo imponuje. Dla moich znajomych i naszego BKM, to jest temat. Połączenie dobrej, jakości wywodzącej się głównie z okresu przed transformacją ustrojową z sentymentem ludzi, którzy te marki tworzyli, żyli z nimi, eksploatowali i z tego, co mówią cenili, za jakość... 

Kto Polak, zrozumie, co jest na myśli:-)

piątek, 2 października 2015

Agroturystyka to biznes.

„(…)Działalność agroturystyczną prowadzona w ramach gospodarstwa rolnego może być uznana de facto za przedsiębiorstwo. W związku z działalnością turystyczną rolnicy są zmuszeni spojrzeć na swoją działalność bardziej rynkowo – uwzględniać potrzeby klientów, zidentyfikować i śledzić działania konkurentów i w tym aspekcie podjąć działania na rzecz przygotowania odpowiedniej oferty, jej promocji i  skalkulowania ceny(…)” Sławomir Dorocki, Anna Irena Szymańska, Małgorzata Zdon-Korzeniowska Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie
Zaproszono mnie aby poprowadzić publiczną rozmowę na temat „Agroturystyka to biznes” ;-) Myślę nad tym…
Po co jeździmy do takich gospodarstw? Żeby odpocząć? Żeby zobaczyć jak wygląda życie wiejskie, którego nie sposób dojrzeć z 30 piętra  Pałacu Kultury i Nauki ? Żeby zobaczyć, czy mleko  od łaciatej krowy, jest naprawdę  „łaciate” ? Gwarantuję wam, że na wsi wcale  nie mieszkają lepsi ani zdrowsi ludzie. Są tak samo sfrustrowani jak Ci mieszkający na Osiedlu Europejskim w Krakowie. Nie mają może na głowie trzydziestoletniego kredytu ale nie chodzą ot tak do kawiarni, ani do Opery na Carmen, tak po prostu -zakładając oczywiście, że dostali bilet. Mają bezkresne pola, łąki, świeże powietrze, dużo rozgwieżdżonego nieba ale nie siedzą już na progu jak moja babcia i dopada ich ten sam co mieszczuchów bezsens życia. I nie mogą od tego wszystkiego uciec na tzw. Koniec Świata. Czemu? Bo już na nim są.
Jednak … jabłka w moim sadzie są wyśmienite i robaczywe, gruszki soczyste. Zioła pachną upojnie. Na robienie syropu z dzikiego bzu moja znajoma przyjechała aż z królewskiego Krakowa.  Na naleśniki z kwiatów akacji zapraszam tylko nielicznych a o tym jak pachnie w miętowym ogrodzie to już nic wcale nie powiem.
Odgrażałam się kiedyś ze swojego dyrektorskiego stołka:
- Zobaczycie, że zostawię was z tym wszystkim i pojadę na wieś kozy paść…
Koniec Świata. I ja mam ten Koniec Świata skomunikować z biznesem?
Z OLBRZYMIĄ PRZYJEMNOŚCIĄ J






czwartek, 1 października 2015

Chodzież.

 Z Cyklu -  Q jak Quality

Jestem osobą zafascynowaną porcelaną.;-). Targ w Pszczynie (każda druga niedziela  miesiąca) to uczta. Będąc tam wspominałam targ w Padwie błyszczący żyrandolami z weneckiego szkła, porcelanowymi figurkami i orzeźwiającymi fontannnami.  Na tym targu w Pszczynie znalazłam poza wieloma innymi rzeczami, która chciałam zabrać do domu serwis kawowy z Chodzieży. Wcześniej kupiłam tam dziesięć posrebrzanych łyżeczek ;-) a moi gospodarze dzbanek do serwisu, który właśnie o ten dzbanek był uboższy. Czekał na mnie tam serwis, śliczny. Mamy w czym pić kawę, herbatę i właściwie, to możemy nawet sobie w domu odmianę zaproponować. Ale ten też musiał ze mną wróć do domu.  Poprosiłam sprzedawcę o podanie ceny Mojej porcelany z Chodzieży.
– 25 złotych, proszę. Pani? ale jak to Pani nazwała?
- Chodzież.
– A co to takiego? Czemu pani tak na te filiżanki mówi?
- To z Fabryki Porcelany, polska marka, bardzo dobra.
– Aaa, no to 25 złotych poproszę i jakoś to Pani zapakuję żeby się nie potłukło.
Pan nie znał tej marki. To marka Q. Q, jak Quality, best quality.

czwartek, 10 września 2015

Herbata w Ćmielowskim dzbanku.

Z Cyklu -  Q jak Quality


Bajka o Herbacianej Chwili
W popołudniowym słońcu, na tarasie wygrzewa się rodzina Ziółkowskich. Dzieci: Rozmaryn, Miętka, Melissa i EStragon. - Gdzie się podział Tata Majeranek? Smutno mi bez niego – to mała Melissa.
- Ta jak zwykle, słabo kontaktuje – odzywa się stojąca w drzwiach najstarsza córka Bazylia – Dzisiaj piątek, ma dyżur w kuchni. Pilnuje smaku barszczu.
- Tak, tak pewnie wnet wróci. Nad wszystkimi czuwa Mama Szałwia, pilnująca od strony ogrodu wejścia na taras. -A godzinę, jaką masz Czasiku?
Wszyscy niecierpliwie czekają na Herbacianą Chwilę. A EStragon jest zakochany w jednej z Ćmielowskich Filiżanek – Sasance.
- Za 5 minutek będę miał piątą – dochodzi ze ściany jadalni gruby głos Czasika.
- Czy ktoś wie, czy Różyczki już idą? – O, nie ma Wazonika!- Młody WiateRek biega po trasie z niepokojem.
Tymczasem Wazonik spokojnie stoi sobie na parapecie, obok Konewki. Wie, że Herbaciana Chwila bez niego się nie obejdzie. Czeka na znak. Tymczasem rozmawia z Konewką o kolorach kwiatów, jakie gościł. Wazonik najsłodziej wspomina Niezapominajki oraz Konwalie. Nikt jeszcze o tym nie wie, ale kocha się w Niezapominajkach rosnących pod CZereśnią.  Kiedy tylko przymknie powieki zaraz widzi ich delikatne, bławatne płateczki z drobniutkimi różowymi kropeczkami. Uwielbia obejmować sobą ich smukłe łodyżki i potargane listeczki. A Konwalii to się wstydzi. Konwalie, które u niego były miały sztywne, mocne łodygi i takie bardzo białe, upojne dzwoneczki. Nigdy nie wie czy ma wystarczająco czysto za uszkiem, czy woda na pewno przejrzysta i czy w ogóle godzien jest takiej arystokracji.
Tymczasem nadchodzą Różyczki. Dziś herbaciane. Za nimi tanecznym krokiem zbliża się też Kremowa Serweta.
- Witamy, witamy – chylą listeczki Ziółkowscy – czy zapach Państwu odpowiada?
- Tak. Dzisiaj, co prawda jest bardzo dużo gruszkowego, ale Gruszki mają teraz swoją porę roku.
- Różyczki są zachwycające, Różyczki są piękniejące – podśpiewuje wesoło Kremowa Serweta. Wazoniku miły gdzieśmy cię zgubiły.
- Witam piękne panie. Zapraszam do środka. Czy woda nie za ciepła? – Nachyla się gościnnie Wazonik. Różyczki wślizgują się zwinnie. – Czy wygodnie?
- Taaak. Wybornie. Jeszcze tylko rozłożymy płatki i będziemy gotowe. Różyczki wyciągają łodyżki, jeszcze tylko odrobina różanego pudru i już włączyły zapach.
- Ach! Wszyscy rozszerzają płuca i częstują się łagodnym, słodkim aromatem. – Delicje! Jak błogo! – Wszyscy oddychają pełną piersią.
I wtem muślinowe Firanki drgnęły. To WiateRek rozwiał ich poły.
-Idzie, idzie – piszczą cichutko mali Ziółkowscy. Tak, z dostojeństwem władcy zbliża się Ćmielowski Dzbanek z herbatą. Czasik wybija piątą. Herbaciana Chwila. Ćmielowskie Filiżanki leżące na spodeczkach obudziły się i wygładzają swoje porcelanowe suknie, prostują złote paseczki. Wszystko gotowe. Aaa, właśnie, że nie. Za Dzbankiem czai się spóźniony Tata Majeranek i Spodeczek z Konfiturami z róży.
- No spóźniliśmy się, bo…– próbują się tłumaczyć.
-Ciii, bo umknie Czarowna Chwila – karci Mama Szałwia.
Nikt, więc nie zwraca już uwagi na minutowe spóźnienie Szarlotki. Właściwie, to ta jest usprawiedliwiona. Musiała „dojść” w piekarniku.
Herbaciana Chwila rozsiadła się wygodnie. Uniosła Ćmielowski Dzbanek i spokojnie nalała sobie herbatki do Ćmielowskiej Filiżanki, zaczerpnęła jej łyk i otarła Serwetką usta. Różana Konfitura poruszyła się niecierpliwie. Czy przyjdzie na nią pora? Przyszła. Maleńka Łyżeczka już jest w spodeczku. Różyczki w wazonie puchną z dumy. Rozmaryn rozgląda się po minach innych. Ma dziś za zadanie dodać odrobinę swojego zapachu do kompozycji, która unosi się nad tarasem. Herbaciana Chwila to bardzo lubi. Ćmielowskie Filiżanki nie mogą się wręcz opanować przed wchłonięciem całego ciepła i aromatu herbaty. Sasanka przytula swoje uszko.  Młody Estragon uśmiecha się do niej słodko. Ooo! Muzyka. Zabrzmiał Puccini. Mgiełka z herbaty otoczyła wszystkich. Są w niej czarodziejska różdżka, zapach Chanel 19, marzenia o Niezapominajkach i kufer ze złotem.
Herbaciana Chwila uniosła wszystkich.

______________________________________________________
Z lubością głaszczę kocyk i zastanawiam się czy na pewno oddałam po wiośnie mój trencz do czyszczenia. Czyżby zbliżał się czas na gorącą herbatkę z imbirem parzoną w naszym ćmielowskim dzbanku?  Ciągle szukam porcelany, kiedy chcę się napić kawki bądź herbatki i filiżanki koniecznie, nie kubka. Urocze jest to, że nasza "porcelana" to według skojarzeń włoskiego żeglarza „porceletta”. Tak to kształt amuletów z muszli ślimaków wpłynął na nazwę porcelanowych czar na moją herbatkę.
Od dawna fascynują mnie, nasz polski Bolesławiec i Ćmielów. Taki mam plan, że serwis z Bolesławca będzie mi służył do posiłków w ogrodzie a Ćmielów w salonie. Póki, co króluje u mnie Ćmielów. Dzięki nowoczesnemu designowi Marka Cecuły z ćmielowskiego Design Studio również dzisiejszy dwudziestoparolatkowie konsumują na polskiej porcelanie. Jego kształt jest kompatybilny z wyobraźnią pokolenia Y, Z i X chyba też. 

niedziela, 6 września 2015

A to Polska właśnie.

Nagle a nieoczekiwanie spadła temperatura. Idzie jesień. Chociaż ostatni weekend zachwycał światłem grającym na poruszanych wiatrem liściach drzew. Słychać było suchy szum traw. Zapachniało stepem, chociaż obrazek za oknem samochodu, typowo polski. Wierzby rosochate nad wstążką rzeki.  Właśnie wracałam z podróży w czasie. Nowohucki Wonderland, do którego zostałam zaproszona tak na dobry początek jesieni okazał się być surrealistycznym zbiorowym snem o Nowej Hucie. A to Polska właśnie… W Parku Ratuszowym wypowiadał się mieszkaniec ekogrodu Urocze oraz młodzieniec, rodem z nowohuckiego osiedla. I nie tylko oni:-)
Mieszkaniec Urocza:
„(…), Kiedy, dziesięć lat temu, powstał wielki ekosyndykat Nowa Huta, plany były piękne. Faktycznie, chyba nikt nie może narzekać. Jasne, żyje nam się bardzo dobrze i - przede wszystkim - wygodnie. Energia pobierana z dna Wisły powoduje, że autobusy miejskie jeżdżą na darmoenergii i nie musimy za nie płacić. Ogniwa w płytkach chodnikowych pobierają energię z każdego kroku i ruchu, przez to mamy, popatrzcie, najpiękniej oświetlone miasto w całej Polsce. Kombinat pszczelarski, gigant pasieka, powstała na terenie dawnej huty zatrudnia dziesiątki tysięcy bartników, a Nowa Huta od pięciu lat dumnie nosi tytuł Miasta-przyjaciela pszczoły. To my uratowaliśmy populację pszczół na świecie. Jest dobrze i wszyscy czerpiemy z tego profity, ale czas powiedzieć słowa prawdy, słowa, które mogą zaboleć: czy wszyscy na te profity zasługujemy, ha? Albo - jeszcze inaczej - czy wszyscy zasługujemy w tym samym stopniu? Oj, już widzę te krzywe miny mieszkańców Centrum A, Słonecznego i przede wszystkim Zgody. Co? Prawda boli, nie?
My, ekoogród Urocze, jesteśmy - jak wiecie - wzorem i naprawdę nie mamy sobie nic do zarzucenia. Ale dlaczego, do diabła, mamy wciąż tyrać dla innych. Przykładowo - nasz ekoogród warzywny, papryki nagrodzone tytułem papryka roku 2049, o które pobili się ostatnio mieszkańcy Manchesteru podczas cotygodniowego targu, a to badziewstwo, zrobione na “odwal się” na Zgody (…)”
Tekst Adama Milkarza
Młodzieniec:
„(…) Władza jest do dupy. (…) Czemu my mieszkańcy Nowej Huty mamy jeździć tubą o 3 minuty dłużej niż mieszkańcy Krakowa (…)”

Śmiech zgromadzonych widzów, w przewadze Nowohucian, to dowód na obecność rzadkiej cechy – dystansu do samych siebie. A to Polska właśnie…

czwartek, 3 września 2015

Ludzie spod znaku Q.

Rozmawiałam ostatnio ze znajomymi. Kupują buty, szminki, szampony i pralki…
-Czym się kierujecie podczas wyborów?
-Ceną i żeby mi się podobało - powiedzieli jedni. – Sprawdzoną, jakością – inni. A ja to tylko w Internecie kupuję – to pięćdziesięcioletnia internautka całą gębą J
A ja mam sentyment do kilku brendów.  Tak się złożyło, że w większości są one polskie albo bliskie mi emocjonalnie. Z uśmiechem wspominam kupowane „na szybko”, np. przed konferencją prasową, spódnicę Simple albo koszulę i pasek od House, wówczas marka Artmana.  Paska używa do dziś moja dorosła już latorośl a spódnica wciąż jest elegancką ozdobą. Z tego samego powodu z wielką radością przyjęłam wiadomość o powrocie do Miraculum Moniki Nowakowskiej oraz news nt. Krzysztofa Bajołka, który po sukcesach marki House, sklepu Answear.com otwiera markę Medicine. Pracowałam zarówno z Miraculum, jak i z Artmanem a sentyment do skupionych pod tymi spółkami marek pozostał ze względu na patronujące im osoby twórców i managerów. Ciągle kupuję coś w Housie, choć to już dziś sprzedany do LPP biznes. Moje młode Zosie, Małgosie i Łukasz kupują i dla mnie z Answear.com. Z lubością maluję usta szminką Joko od Miraculum. Ci, którzy tego nie robią pewnie malują paznokcie lakierem od Joko albo kupili ostatnio Panią Walewską na prezent.  Widziałam jak Monika Nowakowska walczy o tę spółkę – to mnie zobowiązuje. Uwielbiam też buty Gino Rossi. Na własne oczy widziałam jak się w pracowni w Słupsku szyje buty oraz ręcznie zaprawia litą skórę cholewek. Ech, łza się w oku kręci. Cieszę się, że po odejściu Macieja Fedorowicza ze spółki w Radzie Nadzorczej „Gino” znalazłam Krzysztofa Bajołka właśnie. 

Dla mnie to ludzie spod znaku „Q”. Q, jak Quality, best quality. 

Z niecierpliwością czekam na kolejne spotkania z moimi idolami.